Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Zaufanie

      JK, 2006-11-09

      Niemal całą minioną kadencję gdańskiej Rady Miasta wystawiałem w tym Portalu swoją twarz i nazwisko. Wyraźne „zagęszczenie” tej wirtualnej przyjaźni nastąpiło jednak wiosną 2004 roku – z powodu moich interwencji w sprawie tzw. Trasy Lęborskiej. Wkrótce okazało się, że kwestii istotnych dla wielkiej i rozwijającej się Osowy jest taka moc, że zostałem... stałym korespondentem www.osowa.com .Wystarczy dzisiaj wpisać w portalową wyszukiwarkę moje nazwisko, by sprawdzić liczbę tematów.
      Ta „przyjaźń” miała jeszcze drugie dno. Byłem radnym bezpartyjnym, wolnym od dylematów dyscypliny klubowej i wszelkich układów. Głosowałem będąc zawsze w zgodzie z własnym sumieniem i odpowiedzialnością. Także w tym Portalu dominowała rzetelna informacja i swoboda polityczna. Oczywiście – tak ja, jak i inni Autorzy zamieszczanych tekstów – dla nazwania po imieniu problemu, używaliśmy przy nazwiskach sygnatur politycznej przynależności. To naturalne, że dominacja Platformy Obywatelskiej w gdańskim samorządzie skutkowała częstszą krytyką skierowaną do tej formacji – bo i pełniący funkcję prezydenta, i kierujący większością komisji RMG byli w Klubie PO. Państwa pretensje i żale, jak i moja krytyka, miały więc konkretnych adresatów.

      Cóż więc się stało nagle, że Dzielnica, która – rzec by można – tyle ucierpiała od PO (co Portal systematycznie dokumentował), ma przed wyborami odwrócić się od ludzi stojących za Nią murem ? Rozpętana „kampania antypisowska” w gruncie rzeczy do tego właśnie prowadzi. Raz jedynie wziąłem udział w toczącej się tu dyskusji z nadzieją, że uda mi się wbić w nią choćby mały klin. Zrezygnowałem, otrzymując komentarz Pani „maja.lubiejewska (MILCHA1)” : „Gdyby nie startował Pan pod szyldem PiS, mógłby Pan liczyć również na mój głos. Niestety...”. Zrezygnowałem, bo zbyt dobrze znam mechanizmy i siłę mediów. Po 30 latach pracy dziennikarskiej muszę docenić rolę kropli drążącej każdą materię.

      Wyznałem szczerze, że najchętniej zachowałbym swą polityczną niezależność, ale tegoroczne wybory praktycznie wykluczają z walki komitety bezpartyjne. Moje sympatie były rozpoznawalne – wybór listy PiS nikogo nie powinien zdziwić. Tym bardziej nie ma on znaczenia dla moich potencjalnych wyborców z Osowej, że wielokrotnie głosiłem tu potrzebę „atomizacji” samorządów. Pisałem wręcz o konieczności zdawania legitymacji partyjnych w chwili odbierania mandatu radnego. To oczywiście sytuacja wyidealizowana w realiach polskiej demokracji, ale kto wie... co stać się może. Mam siebie za samorządowca, a nie polityka. W procesie tworzenia społeczeństwa obywatelskiego – czego jestem gorącym orędownikiem – taką formą winny się zakończyć nasze przemiany.

      Wróćmy jednak na chwilę jeszcze do rzeczywistości. Bardzo szanuję konstytucyjne prawo poszanowania prywatnej własności. Także w odniesieniu do tego Portalu. Mam do jego Właściciela rodzaj żalu – nie żalu, ale nic więcej. Istotnie – jednym z najdoskonalszych osiągnięć Polski po 1989 roku jest, uważam, zniesienie cenzury. Nie wyobrażam sobie powrotu do czasów, które świetnie poznałem i których nie zapomnę. Jest jednak pewna różnica między wolnością myśli, a odpowiedzialnością za słowa. Moją podstawową zasadą było w dziennikarstwie – nie szkodzić, nawet pomagając – nie szkodzić.

      Od paru dni rozdaję własne ulotki w ruchliwych punktach dzielnic swojego okręgu. Spotykam ludzi, którzy odmawiają ich przyjęcia „bo PiS”, ale i takich którzy biorą z uśmiechem „bo PiS”. Podobne zachowania dotyczą także innych komitetów. Ale najwięcej jest objawów zniechęcenia do wyborów w ogóle. To właśnie jest jeden ze skutków prowadzenia kampanii totalnych. Skutkiem daleko groźniejszym będzie jednak przypadkowy wybór przypadkowych ludzi. Alternatywa: iść, czy nie iść do urn – jest żadną alternatywą. To zupełnie tak, jakby ucinać przysłowiową gałąź, na której siedzimy.

      To, że komuś nie podoba się Kurski albo bracia Kaczyńscy, Tusk, Rokita, Olejniczak czy Lepper albo Giertych – tu, na gdańskich ulicach nie powinno mieć najmniejszego znaczenia. Żadnego z tych nazwisk nie ma przecież na listach wyborczych. Wybieramy z innej półki, wybieramy spośród siebie. Jeśli więc podsycać będziemy negatywne emocje, potłuczemy naszą kulejącą demokrację doszczętnie.

      Na co więc jeszcze liczę ? Na refleksję i ogólnospołeczny rozsądek. Na to, że pójdzie do wyborów jak najwięcej z nas, na to, że każdy z wyborców odda swój cenny głos osobie, którą poznał, do której nabrał zaufania, na to, że nie będzie to wybór przypadkowy.

      Janusz Kasprowicz
      www.kasprowicz.pl
      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 2178

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku