Gdyby ktoś nie wiedział - chodzi o krowę. Ostatnią krowę w Osowej, jak twierdzi jej właścicielka. Krowę - bohaterkę sierpnia 2004 roku w kalendarzu Osowej wydanym przez Fundację Bliżej Siebie.
Dzięki temu zdjęciu autorstwa Bartka Kajuta kalendarz rozchodzi się niczym ciepłe bułeczki. Wielu mieszkańców Osowej przeglądając kalendarz woła - o nasza mućka! - i wychodzą z mućką pod pachą.
Ulubienica osowian pasie się na jednym z ostatnich niezabudowanych pastwisk w naszej dzielnicy. Przeprowadziliśmy krótki wywiad z właścicielką łaciatej i dowiedzieliśmy się, że jej los jest już przesądzony. Łączka została sprzedana, w przyszłym roku rozpocznie się tam budowa kolejnych domów i krowę czeka przykry koniec.
Może by tak skrzyknąć się, mućkę wykupić i niechby pozostała maskotką Osowej dla uciechy naszych dzieci i ku zadziwieniu psów, które widząc takie zwierzę uprzytamniają sobie, że są na świecie zwierzęta większe od kotów czy ptaków.
A przecież w czasach nie tak znowu odległych, łąk i krów w Osowej nie brakowało. Kto pamięta jeszcze pana Sikorę (ja pamiętam nawet jego śliczną córkę), który każdego ranka objeżdżał zaprzęgiem konnym okoliczne gospodarstwa, zabierał pełne kany mleka i wiózł je nie wiem gdzie?Można było się nieraz zabrać razem i podjechać na przyczepkę do szkoły, jeżeli woźnica miał dobry humor i nie trzasnął batem zuchwalcom nad grzbietem.
Szwajcarzy swoją Milkę od pasztetu wyratowali, może Osowianie też spróbują?