Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Widziałbym tam coś, służącego wszystkim osowianom

      2016-04-03

      Dworzec w G. to była perełka. Zbudowany na początku XX wieku, rozsiadł się klasycystyczną bryłą przy ówczesnej kolei warszawsko - wiedeńskiej. Po wielkich, szerokich schodach wchodziło się do zwieńczonego attyką przedsionka, mijając rząd wysmukłych kolumn. Efektu dopełniały wielkie, drewniane odrzwia, których misterną drewnianą snycerkę wypełniały setki wprawionych w nie szyb.

      Za przedsionkiem była wielka sala obudowana ciemnym polerowanym granitem. Korytarz po lewej wiódł do jakichś pomieszczeń z "przybytkiem" dla mężczyzn i gdzieś tam dalej po prawej był "przybytek" dla  pań. Z sali wychodziło się na perony, mijając znowu po lewej 3 kasy ukryte za olbrzymimi oknami, a po prawej mając wejście do dworcowej restauracji. Była wielka, wyłożona granitem jaśniejszym, ale równie pieczołowicie polerowanym i mieściła mnóstwo stolików z marmurowymi blatami, bez krzeseł. Za tym wszystkim królował okazały szynkwas z mosiężnymi kurkami do rozlewania piwa z beczek, umieszczonych gdzieś tam pod spodem. Zawsze - jak sięgam pamięcią - dochodził stamtąd zapach bigosu; nie wiem, czy serwowano tam coś innego? I tam zawsze było pełno ludzi. Co ja tam piszę: pełno, tam były tłumy, dopchać się do tych kraników na szynkwasie graniczyło z cudem. Tam byli wszyscy: inżynierowie, robotnicy, rolnicy okoliczni, złota młodzież, emeryci ... wszyscy.

      Taka to była wtedy maniera tych podwarszawskich miasteczek. Po prostu szło się na dworzec popatrzeć, kto przyjechał, kto odjeżdża. Proszę Państwa - wtedy nie było telewizji, telefonów na to cale miasteczko - chyba 20 000 ludzi (prawie jak Osowa) - było kilkadziesiąt. Ale to miasteczko żyło ... bawiło się, szalało na potańcówkach w parku czy w świetlicach fabrycznych, gdzie niejaki Wezen próbował swoich sił jako kontrabasista.

      Te klimaty ... koniec lat 50 tych:) Tam przychodziły setki, jeśli nie tysiące ludzi. W tych "ponurych" czasach. Pełna integracja..) Kończyła się często mordobiciem na owych wspomnianych na początku schodach, albo czymś gorszym. Różnie bywało, a było potem tematem niekończących się sporów przy owych marmurowych stolikach.

      Chcecie zrobić dom sąsiedzki na dworcu w Osowej?

      Powodzenia, ale co to ma być? Uładzone miejsce spotkań dla miłośników niszowych zainteresowań. Dotyczące kilkudziesięciu czy max. dwu setek osób. Na całą Osowę? Ja nie wiem, czyj to jest budynek, ile będzie kosztować przystosowanie go do roli, jaką ma odegrać? Ale wiem jedno - ludzie nie lubią być integrowani na siłę - z tego nic nie wyjdzie, a będzie sporo kosztować.

      Co bym tam widział, na tym dworcu, jeśli on już miałby być nasz -  osowski? Otóż widziałbym coś służącego wszystkim "osowianom". Nie wiem, jakieś placówki obsługujące obywateli, do których musimy jeździć do Gdańska. Blisko od pociągu, niech urzędnik przyjedzie dwa razy w tygodniu chociaż.

      A poza tym .. nie wiem. Coś, co naprawdę potrafi zintegrować osowian. 

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1874

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza