Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji uług
zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.

[x] Zamknij

      Był sobie trawnik...

      2016-09-25

      Właściwie to tylko taki pas zielonej, soczystej trawy między stylowym płotem posesji a krawężnikiem oddzielającym go od betonowego bruku jezdni. Czasami  starszy pan z naprzeciwka grabił go, dosiewał trawy, w upały polewał wodą z konewki ....

      Nie ma Go już ... Ani starszego Pana, ani trawnika. Pozostał ugór, rozjeżdżony kołami samochodów, stanowiący wychodek dla psów i miejsce na parkowanie aut...

      Dlaczego? Jak to się zaczęło?

      Bardzo prosto, to jest mechanizm znany psychologom.  A ja to po prostu widziałem jak film - ponury i beznadziejny film zmierzający do finału, o którym napisałem.

      Któregoś dnia na tym trawniku dwoma kołami zaparkowała piękna beemwucha . Pani, która z niej wysiadła, zwróciła się do mnie (akurat napatoczyłem się) z miłym uśmiechem - Nie przeszkadzam?  Była po prostu na linii wyjazdu z mojego garażu. Popatrzyłem na nią: młoda, śliczna, wyluzowana - jakaś tak nowoczesna. - Mnie absolutnie, ale temu trawnikowi to chyba tak. -.zauważyłem nieśmiało. - Trawnikowi..???

      - Zniszczy go pani.

      - Odrośnie - zaśmiała się..) Miłego dnia .. - i sobie gdzieś poszła.

      Po godzinie za tą beemwuchą zaparkował Nissan, a za nim Honda. Ludzie doszli do wniosku, że jak ktoś tak stoi, to chyba wolno. Zresztą nie wiem, co sobie pomyśleli, ale zaparkowali - co nigdy wcześniej się nie zdarzało. I mamy, co mamy - zdewastowany kawałek ziemi, służący za postój samochodom i wychodek dla zwierząt.

      I jeszcze jedno - przy okazji dostałem wykładnię prawa. Udzielił mi jej przedstawiciel Straży Miejskiej.

      1. Nie interweniujemy na drogach wewnętrznych.

      2. Jeśli trawniki są byle jakie, to też nie interweniujemy - jeśli nowe to oczywiście można ludzi pouczyć ..sic))

       

      Napisałem już kiedyś tekst o tym, czy ta Straż jest potrzebna, czy też nie. Napisałem tekst o tych drogach wewnętrznych w Osowej. Przeczytało to setki, jeśli nie tysiące osób. Większość osowian nie ma zielonego pojęcia o tym, czy ulica, przy której mieszkają, jest objęta działaniem Straży Miejskiej, czy też nie.

      Nikt nie wie, czy jest to droga wewnętrzna - a wiec nie podlegająca przepisom kodeksu drogowego - czy też jest drogą publiczną. Sama Straż, czy też Policja wyjaśnia to telefonicznie z jakimś urzędnikiem...

      Nie ma żadnego oznakowania (znaki D46 i D47) informującego o tym, że wiele ulic Osowy to drogi wewnętrzne - czyli obecność Straży ich nie dotyczy.  Aby było śmieszniej, to siedziba Straży mieści się w strefie, w której wg niej samej nie ma nic do powiedzenia. I ja bym poprosił o jakiś komentarz kogoś z Rady dzielnicy Osowa - może ktoś to czyta, może ja coś widzę nie tak......

       

      Aha i jeszcze ta dziura w chodniku na Dionizosa ... ma się doskonale . Powiewa dumnie taśmami zawieszonymi na słupkach i szczerzy zęby wyrwą w chodniku....))) Tam są potrzebne dwie taczki piasku z cementem i chwilka pracy ....może trzy taczki ...??))))

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 1850

      Polecamy

       

       

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku

       

      Nieodpłatne poradnictwo
      w Gdańsku


       

       


       Plan spotkań z kulturą Pomorza