Prawie dwa lata temu krążył SMS lub e-mail z prośbą o oddanie krwi rzadkiej grupy dla dziecka chorego na białaczkę. I wtedy wiele osób włączyło się w ten - jak sądzili - łańcuszek pomocy. Akcja okazała się nieaktualna, o czym pisaliśmy na naszym portalu. Sprawa wróciła jakiś miesiąc temu.
Początkowo sytuacja była prawdziwa. Rzeczywiście była ciężko chora dziewczynka, która potrzebowała krwi i jej rodzice rozesłali prośbę o pomoc. Jednak znalazła się osoba cyniczna, która nieco przerabiając informację, rozsyłała ją. SMS-y, e-maile krążyły między ludźmi dobrego serca, którzy uważali, że pomnażając jej odbiorców, ratują czyjeś życie lub zdrowie.
Dwa lata temu koleżanka redakcyjna postanowiła jednak to sprawdzić i zadzwoniła pod wskazany numer telefonu. Usłyszała następujący komunikat nagrany w poczcie głosowej:
"Szanowni państwo, informuję że ogłoszenie jest nieaktualne. Dziękuję za zainteresowanie, natomiast mogą pomóc państwo innym potrzebującym, udając się do najbliższej stacji krwiodawstwa".
Od jakiegoś miesiąca ponownie staliśmy się odbiorcami tego samego komunikatu o potrzebnej krwi dla chorego dziecka. Krąży w SMS-ach, pojawia się na facebook`u. Wrażliwi ludzie, używając opcji: prześlij dalej, tworzą łańcuszek. To zwykłe oszustwo! Powstrzymajmy je!
O tym, jak rozpoznać, czy tego typu prośby są prawdziwe, czy są nadużyciem naszej ufności, a może nawet próbą pozyskania danych, mówi dla portalu natemat.pl jedna z dziennikarek, która też otrzymała takiego SMS-a:
"W wypadku prawdziwych apeli o krew nie podaje się raczej numeru telefonu. Wystarczy imię i nazwisko osoby potrzebującej krwi oraz nazwa szpitalu, w którym leży."
--->Dzwonić czy nie dzwonić do Marzeny Cz.?