Z redakcyjnej poczty...
Jest środa, 19 kwietnia, ok. godz. 17- tej. Zjeżdżam z ronda w ulicę Galaktyczną na odcinku w kierunku Klukowa. Przede mną jedzie kilka samochodów z prędkością 30 km/h. Teoretycznie nic dziwnego, bo tak nakazuje znak B-33, ale…
Jeżdżę tą drogą bardzo często i prawie nikt, poza mną i rowerzystami, nie stosuje się to tego znaku. Zdziwienie mija, kiedy zauważam nad dachami samochodów, jadących przede mną, „kogut” radiowozu, który - jak się później okazało - jechał jako drugi w kolumnie. Po przejechaniu 400 metrów od wspomnianego znaku B-33 nic się nie zmienia. Bez przesady – pomyślałem – czytajmy znaki ze zrozumieniem. Po czym włączyłem lewy kierunkowskaz i rozpocząłem manewr wyprzedzania – dalej jadąc 50 km/h. Podobny manewr zrobił radiowóz. Zerkając w lusterko wsteczne nasunęły mi się dwie myśli:
Jednak błysk niebieskiego światła i sygnał dźwiękowy rozwiały wszelkie wątpliwości.
Nie będę opisywał przebiegu całej rozmowy z Panem Policjantem – było sympatycznie, ale przede wszystkim edukacyjnie i uświadamiająco. Policjant sam przyznał, że nie wiedział o tym, że ograniczenie obowiązuje tylko na określonym odcinku. - Gdybym nie spieszył się po dziecko do szkoły, chętnie bym się z Panem cofnął i pokazał Panu znak – oświadczyłem, po czym usłyszałem „ok., proszę jechać”.
Absolutnie nie chodzi tu (tylko) o to, że ja wiedziałem, a Oni nie. Ale to pokazuje, jaki chaos wprowadzają niektóre znaki, często- mam wrażenie - stawiane bez pomyślenia i jaka jest umiejętność ich „czytania” przez kierowców.
O osowskiej strefie skrzyżowań dróg równorzędnych, jej oznakowania, widoczności na skrzyżowaniach i (nie)stosowania się do niej przez kierowców, trzeba by napisać osobny artykuł, a może nawet pracę naukową. Ale z tym poczekam, aż mi kiedyś drogę zajedzie radiowóz, jadący prosto, a ja będę po jego prawej stronie…