Widzę ile rzeczy świetnych dzieje się na osiedlu takim właśnie jak Osowa.

      LS, GG, 2003-03-22

      Wywiad z BB cz. II

      Bogdan Borusewicz: Pozwolę sobie na następującą refleksję: Uważam, że w Polsce w pewnym momencie zatrzymała się budowa społeczeństwa obywatelskiego. Zatrzymała się ona na poziomie miasta - wyborów do Rady Miasta. W dużych miastach brak jest szczebla niższego i nie jest on stworzony, choć miał być. A nie jest stworzony ponieważ ci, którzy są "wyżej" nie chcą, żeby była jakaś władza "poniżej" z którą trzeba będzie dyskutować, liczyć się, uzgadniać. Brak jest najniższego szczebla samorządu w dużych miastach. Inna jest sytuacja w terenie - w małych miasteczkach. Tam ta władza samorządowa jest stosunkowo "nisko". Zaś w mieście takim jak Gdańsk liczącym 470 tysięcy mieszkańców - ten poziom powiedzmy 30 kilku radnych, to jest poziom taki, że do każdego radnego jest taka "odległość" jak do posła.

      A widzę ile rzeczy świetnych dzieje się na osiedlu takim właśnie jak Osowa. Ludzie gromadzą się przy kościele, który spełnia tu rolę wieloraką - również instytucji kulturalnej i społecznej. Tacy ludzie, którzy pierwsze swoje szlify w działalności społecznej zdobywają aktywizując się właśnie w parafiach, w ramach klubów sportowych, w chórach szkolnych itp. muszą mieć możliwość działalności dla całej społeczności. Widzę takich ludzi - oczywiście nie tylko tutaj - ale w Osowej szczególnie. Bardzo mi to imponuje. Oni powini mieć możliwość działalności szerszej. Przy kościele przecież nie wszystko można robić.

      Konieczne jest zafunkcjonowanie Rad Dzielnic, ale nie mogą być one powoływane w sposób "mechaniczny" co prowadzi do tego, że np. św. Wojciech (substancja historyczna) połączony jest administracyjnie z Górną Orunią (nowa dzielnica, zupełnie inni ludzie). Rada Dzielnicy czy Samorząd, gdy jest w wyodrębnionej historycznie czy geograficznie dzielnicy - tam on dobrze funkcjonuje (np. tak jest w Sobieszewie). Musi nastąpić zatem mądry podział dzielnic. Trzeba poszukać co ludzi łączy i z tego wykroić obszar administracyjny. Chodzi o wspólne interesy. Gdyby np. tu w pobliżu Osowej powstała dzielnica dużych bloków i gdyby połączono ją z Osową- to oczywiste, że to by nie wyszło. Interesy ludzi byłyby różne.

      Jestem gorącym zwolennikiem stworzenia takich warunków w których samorządy zostaną rzeczywiście powołane. Jeżeli zarządza się termin wyborow do Rad Dzielnic inny niż do Rady Miasta i stawia poprzeczkę 15 czy choćby "tylko" 10 % frekwencji - wówczas trzeba mieć świadomość, że w Osowej tylu ludzi może pójść do wyborów ale np. na Przymorzu - zapewne nie. Obawiam się, że w Gdańsku samorządy dzielnicowe ze względu na frekwencję mogą powstać w jednej trzeciej miasta. Stąd mój pomysł aby te wybory do samorządów połączyć z referendum unijnym. Wtedy nie ma problemów z frekwencją. To się robi w różnych krajach na całym świecie. Takie rozwiązanie wcale nie umniejsza wagi referendum unijnemu, natomiast dodaje "mocy" wyborom lokalnym.

      LS: Niektórzy mówią, że demokracja na szczeblu lokalnym jest kosztowna.

      Bogdan Borusewicz: Oczywiście. Posłowie też kosztują, radni kosztują ale okazuje się, że rządy jednej osoby - dyktatora, choć wydawałoby się, że najmniej kosztowne to w rzeczywistości jest odwrotnie. Jeżeli dieta radnego jest zbyt duża to można ją oczywiście zmniejszyć, ale to jest sprawa drugorzędna. Pierwszorzędna jest taka, żeby stworzyć warunki, aby Rady Dzielnicy zafunkcjonowały. Jest to konieczne we wszystkich dużych miastach. Dopiero wtedy tworzenie reformy samorządowej w Polsce zostanie dokończone. Obecnie samorządność "wisi" gdzieś na poziomie trzydziestu paru radnych.

      GG: Ja to widzę w taki sposób: życie jest bardziej jakby zróżnicowane, "kolorowe", gdy wspólnoty na poziomie lokalnym czują swoją wartość, poszukują się wzajemnie, jakoś się integrują, mają swoje reprezentacje. Jest to życie zróżnicowane i bardziej autentyczne w przeciwieństwie do rzeczywistości kreowanej często przez media - upodabniającej ludzi do siebie, unifikującej, utrwalającej w nich nieaktywną z założenia "postawę widza".

      Bogdan Borusewicz: Samorząd na poziomie dzielnic musi zaistnieć. Inaczej ludzie będą odwracali się od spraw społecznych, od polityki, czego jesteśmy świadkami i co dostrzegamy śledząc frekwencję wyborczą. Przy czym należy pamiętać, że jeśli ktoś chce się poważnie zaangażować, to on też musi mieć jakiś wpływ, jakieś kompetencje. Uważam, ze korona by z głowy nikomu nie spadła na poziomie miasta, jeżeliby negocjował z Radą Dzielnicy. Nie narzucał czy tylko konsultował - lecz wlaśnie negocjował. Negocjował np. sprawy inwestycji, które zresztą są oprotestowywane i nie mają nigdzie sojuszników. To wynika z braku dialogu. Sprawa sieci drogowych, kolejności pewnych prac w terenie (najpierw szkoła, czy może basen itp.) Tu ta społeczność lokalna powinna mieć swój prawnie zagwarantowany wpływ.

      Pamiętam dyskusję na temat Barniewic - słynnej budowy giełdy. Wówczas z żoną się podzieliliśmy: ja byłem "za" a Ona absolutnie "przeciw" :-) Po latach wyszło na to, że miałem rację a wszystkie obawy, które wówczas przejawiano wobec giełdy okazały się płonne. Ale z czego wziął się cały problem? Jeżeli nie było jakiejś formalnej płaszczyzny to oczywiście ci, którzy byli przeciw skrzyknęli się najszybciej aby wołać "nie pozwalamy". Gdyby zaś istniał mechanizm typu silny samorząd dzielnicowy, który mógłby dyskutować na ten temat i którego opinię trzeba by było uwzględniać, to byłaby szansa na taką racjonalną dyskusję. Wówczas np. inwestorzy mogliby zaproponować: "w zamian za określone uciążliwości wypływające z budowy giełdy - oferujemy dla wszystkich mieszkańców Osowej kartę stałego klienta", ewentualnie pierwszeństwo w zatrudnieniu, czy też wspieranie inwestycji o charakterze społecznym na terenie osiedla itp. Ale do prowadzenia takich negocjacji potrzebny jest jakiś podmiot po stronie osiedla.

      c.d.n.

      Rozmawiali Leszek Stępniak i Grzegorz Grochowski

      « wróć | wersja do wydruku | odsłon: 2328

      Polecamy

       

       

       

       

      Wsparcie prawne portalu:


       

      Osowianin Roku