GG: Chciałem jeszcze zapytać jak problem samorządności lokalnej ma się do kwestii naszego ewentualnego wejścia do struktur Unii Europejskiej. Czy można zaryzykować stwierdzenie, że jeżeli "nie zginiemy" na poziomie lokalnym, to również jako narodowość i jako kultura nie zaginiemy i nie roztopimy się w tym szerszym organiźmie?
Bogdan Borusewicz: Państwa, które są w Unii opierają się na dziesiątkach tysięcy różnych inicjatyw obywatelskich, na różnorodnych stowarzyszeniach, na strukturach samorządowych najniższego szczebla, również na organizacjach przykościelnych. Sieć tego typu organizacji jest nieporównywalnie większa w tych krajach niż u nas. Tam to społeczeństwo obywatelskie lepiej funkcjonuje.
Czy jest jakieś niebezpieczeństwo, że się"rozpłyniemy"? Nie chcę teoretyzować, ale spórzmy na przykłady: Niemcy, Hiszpanie, Holendrzy - czy oni się rozpłynęli? W Belgii nadal są Walonowie, którzy mówią językiem francuskim i Flamadowie, którzy mówią językiem bliskim holenderskiemu. Zarówno kultura jak i język funkcjonują nadal. Oczywiście w Belgii znają francuski, znają także angielski i niemiecki. To że niektóre języki będą u nas bardziej popularne - to naprawdę, podobnie jak dla Belgow nie stanowi dla nas zagrożenia. Wprost przeciwnie - ta tożsamość zostaje wzbogacona poprzez kontakty. Polak tak naprawdę nie poczuje, że jest Polakiem dopóki jest wśród swoich. Natychmiast jeżeli jest gdzieś na zewnątrz - to poczucie tożsamości narodowej jest jeszcze silniejsze. Wie co to znaczy, myśli o swoich korzeniach, kulturze, języku.
Co znaczy dla nas podejmowanie obecnie decyzji o wejściu do UE? Jest to po prostu decyzja historyczna. Dla mnie przypieczętowująca tą moją drogę - drogę, którą zaczęliśmy tutaj kilkadzieiąt lat temu. To właśnie Polsce i Polakom gwarantuje ona swoje miejsce - bezpieczne i stabilne miejsce w świecie.
Jaka jest alternatywa? Jeżeli ktoś mówi, że nie wejdziemy do Unii Europejskiej, to mówi, że wejdziemy w przyszłości - za 20 czy 30 lat - do jakiegoś sojuszu Wspólnoty Niepodległych Państw, które organizuje Rosja. Rosja jest krajem nadal olbrzymim, państwem, które ma niezmienne kierunki polityki. Jeżeli nie z Unią to będziemy się musieli z nią stowarzyszyć. W przestrzeni politycznej nie może być pustki. Rosja jest teraz w kryzysie ale za 20, 30 lat to się zmieni. Nie postrzegam tego teraz jako zagrożenia ale podejmujemy decyzję: czy jesteśmy "tu" czy jesteśmy "tam". Ja wolę być w tej części świata w której są gwarancje demokratyczne, w której funkcjonuje prawo i ktora jest w końcu bogatsza.
LS: Przez te wszystkie lata, kiedy uprawiał Pan politykę nie zdarzyło mi się przeczytać niczego złego na Pana temat osobiście. Być może jest Pan jedną z niewielu postaci o których nie da się niczego zlego powiedzieć.
GG: Krytyka zwykle dotykała ugrupowania w których Pan uczestniczył...
Bogdan Borusewicz: No właśnie "Unia Wolności - ten Borusewicz zupełnie do niej nie pasuje" :)))
GG: Również w środowisku osowskim, o ile mi wiadomo, funkcjonuje Pan jako człowiek skromny, który posiada własny przejrzysty etos. Jak Pan to robi?
LS: Czy można być uczciwym politykiem ?
Bogdan Borusewicz: Zdecydowanie tak. Odchodząc ode mnie... można być uczciwym politykiem, ponosi się jednak pewne koszty. W polityce bowiem - tak jak przy monetach - gorsza wypiera lepszą.
GG, LS ... ?
Bogdan Borusewicz: Kiedyś monety, gdy były bite z drogich kruszców - łatwiej je było podrobić i nawet władcy podrabiali własne monety bijąc je z tańszych kruszców. Ale ludność się na tym natychmiast poznawała i ściągała do skarpetek te lepsze monety. W związku z tym gorsze byly w obiegu - wypieraly lepsze. Tak niestety jest też nieraz w polityce. Ludzie z moją przeszłością "starej opozycji" są jakby wypierani, odchodzą. Może uczciwość przegrywa ze skutecznością. Ale mimo to ja uważam, że nie tylko można, ale również trzeba być człowiekiem uczciwym.
Dlaczego nie mówi się o mnie źle? To też zasługa w dużej mierze mojej św. pamięci Żony, która wielokrotnie mnie hamowała, żebym jakieś "brzydkie słowa" nie wypowiedział albo nie rąbnął czymś o podłogę... Gdy przekraczałem próg domu Alina natychmiast zaczynała "młotkować" mnie na jakiś temat: "w tym miwejscu źle powiedziałeś itd. itp. Mnie to wtedy strasznie denerwowało, ale dziś dostrzegam jakie to było ważne.
Uważam ,że z polityki nie można się po prostu wyłączyć. Są podobne zawody: np. pisarz czy dziennikarz, który pisze codziennie - w każdej niemalże rozmowie doszukuje się tematu na tekst. Istnieją inne zawody z których wyłączyć się łatwiej, z polityki nie... Gdy pokazuję się publicznie a potem wracam do domu to muszę sobie zdawać sprawę, że ludzie też tu mnie oceniają. Nie mogę się np. pchać w tłumie. Nie mogę być nieuprzejmy, chociaż nawet nieraz mam ochotę, (np. gdy ktoś myli mnie po raz kolejny z Kaczyńskim :-))))
Bycie osobą publiczną i bycie politykiem to obciążenie, które trzeba wytrzymać. Jest to trudne gdy się nie widzi sensu. Jednak sens można dostrzec w fakcie, że robi się coś dla innych. Wtedy można funkcjonować i te wszystkie niedogodności znosić.
GG, LS: Dziękujemy za rozmowę.
Rozmawiali Leszek Stępniak i Grzegorz Grochowski.