Współwłaściciel funkcjonalnego obiektu handlowego w centrum naszego osiedla, Polak, od dawna robił doskonałe interesy z Niemcami. Minęło sporo czasu ale pamiętam, jak jadąc z jednym z najbliższych jego współpracowników zatrzymaliśmy się na chwilę za Gdańskiem i ten wskazując na rozległe tereny, opowiadał, że właśnie wczoraj opijali z Niemcami kupno tych ziem. Po co wam te ugory? - spytałem. Zaśmiał się i powiedział, że tędy w przyszłości pójdzie trasa autostrady Berlin - Królewiec. Niemcy wykupywali wtedy za bezcen te ziemie przez podstawionych Polaków, co więcej, wracając do ojczyzny, otrzymywali częściowy zwrot kosztów ze specjalnego konta utworzonego w Niemczech na ten właśnie cel, wykup terenów należących dawniej do Rzeszy. Wtedy nie chciałem w to wierzyć i niewiele mnie to obchodziło.
Dzisiaj, kiedy czytam słowa Mirosława Cagary - "Problemem jest zapewne, że przesunięcie opisywanej trasy nie spełni oczekiwań tych, którzy na taki właśnie jej przebieg są już nastawieni i przygotowani a każde inne rozwiazanie rozwieje ich nadzieje na spodziewane profity" - skłonny jestem uwierzyć w bardzo wiele.
Kiedy słyszę opinie byłego ministra transportu o wielkiej niechęci Niemiec do naszej części europejskiej autostrady Północ - Południe i dużych naciskach tychże na budowę trasy Berlin - Królewiec, przestaję się dziwić wielu rzeczom. Wszak to właśnie Niemcy w ramach Uni Europejskiej będą wykładali duże pieniądze na inwestycje drogowe w Polsce. Nie chcę być posądzony o niemieckie ksenofobie, znam naszych sąsiadów, cenię i szanuję ich pragmatyzm. Uważam, że od dawna prowadzą wobec nas przemyślaną, racjonalną ale też nacechowaną sentymentami politykę.
Zdumiewa mnie natomiast brak w tym względzie polskiej polityki. Dzięki takiej beztrosce wielkie obszary tak zwanych Ziem Zachodnich szybko zmieniają właścicieli a politycy pokroju Andrzeja Leppera zyskują nowych wyborców. Na dłuższą metę grozi to nam powtórką z historii.
W Osowej pies jest pogrzebany na trasie lęborskiej. Dotykamy zaledwie fragmenciku wielkiej historii i trudno jest się nam pogodzić z planem podziału Osowej na kwartały pomiędzy różnymi drogami i interesami. Nie chcemy stracić szansy integracji tak dynamicznie rozwijającego się środowiska społecznego. Nie chcemy utracić specyficznego mikroklimatu i względnego spokoju. Swoim zainteresowaniem osiągnęliśmy już to, że zaczęto mówić o zjeździe z trasy w Chwaszczynie, który miał być oszczędnościowo skreślony. Obiecano także odszkodowania dla mieszkańców, którzy poniosą straty. To już dużo, to już mogą być nawet miliony. Ile w takim razie warta jest ta droga i dla kogo i ile jeszcze możemy za nią dostać?