Szanowny Panie!
W sobotę, 4 stycznia, pański pracownik, jak co sobotę rano, pojawił się na klatce w bloku przy ul. Orfeusza, żeby pukać od drzwi do drzwi i sprzedawać świeże wiejskie jajka. Niestety tym razem był kompletnie pijany, co skończyło się tym, że zwymiotował na schody tuż pod moimi drzwiami, a później jeszcze wywalił się z jajkami, które rozbił na schodach.
Widząc, że jest pijany, bełkocze i ledwie stoi na nogach, wyszedłem przed blok, znalazłem pana furgonetkę, opisałem sytuację i zażądałem, żeby ktoś – on czy pan – wytarł wymiociny i resztki jajek ze schodów. Powiedział pan, że to zrobi.
Oczywiście, ani pan, ani on tego nie zrobiliście. Szkoda!
Niech więc pan już nie wysyła pracowników z jajkami na Orfeusza 38, bo nikt od nich już niczego nie kupi i nikt ich tu nie chce oglądać!
Bez pozdrowień!
Imię i nazwisko do wiadomości redakcji